Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Wstrząśnięty, nie zmieszany.
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
Postaram się humorystycznie opisać sytuację, w jakiej znajduje się świat – a przynajmniej jego pewna część. Wyobraźmy sobie, że żyjemy w następującej rzeczywistości: dostaliśmy spadek po wujku z Ameryki. Radość rodziny – całkowita. No przecież to milion dolarów!
Sprzątałem swój pokój, ale teraz, jako milioner, nie będę już tego robił. Zatrudniam sprzątaczkę. Gotowałem obiady, ale teraz stać mnie na restauracje i dobre wino. Moje dzieci nie muszą pracować, aby zarobić na studia, więc niech się nie męczą – pojadą na wakacje i poopalają się w nadmorskich kurortach.
Co ciekawe, gdy ma się pieniądze, magicznie dogaduje się wszędzie – to inni zabiegają, aby mówić w moim języku. Świat jest komfortowy.
Kupka ze spadku się kończy, więc pojawia się refleksja, że może warto byłoby w coś zainwestować. Ale bynajmniej nie w proste i racjonalne rzeczy... przecież to dla zwykłych zjadaczy chleba. Inwestuję w sprawy wyższego celu – plantacje awokado lub migdałów. No nie u siebie, lecz w odległych krajach. Co prawda nie rozumiem biznesu, w który inwestuję, nie mam nad tym żadnej kontroli, ale podczas rozmowy z przyjaciółmi w kawiarni, popijając sojowe latte, skomplikowane nazwy miejscowości i partnerów biznesowych brzmią egzotycznie – i co najważniejsze: luksusowo.
Kupka ze spadkiem się skończyła. Został ostatni banknot studolarowy. Pojawia się refleksja – ale jak to?
Uff, całe szczęście, że mam te inwestycje w plantacje awokado. Była burza i trzeba pokryć koszty... Nie mam pieniędzy, więc sprzedaję swoje udziały. Jest dobrze – na kupce pojawiło się trochę gotówki.
Ale człowiek jest naiwny. Trzeba zainwestować w coś realnego. Byleby zysk był 100% na kwartał. Wiem – akcje lub krypto, bo przecież nie w jakieś 5% w bezpieczne instrumenty.
Nie ma kupki. Nie ma krypto. Pokój wymaga posprzątania, a w brzuchu burczy. Nie ma pieniędzy i nie ma znajomych. Nie ma sojowego latte. Jest zaskoczenie i rozczarowanie.
W kolejce do MOPSu przysłuchuję się rozmowie, gdzie dwóch panów w wełnianych jesionkach mówi do siebie: – I co my teraz zrobimy? – Twardym trzeba być, Staszek, twardym... i bezwzględnie musimy odzyskać kontrolę. Tak jak ci mówiłem przecież, ale nie słuchałeś.
Kompletnie odlepiona i zaskakująca refleksja w dzisiejszym blogu. Bełkot, szarpane słowa. Bez wstępu i morału. Bez wprowadzenia i epilogu. Chciałem się wpisać w przekaz medialny, jaki słyszę we wszystkich mediach.
Zdjęcie wykonane w Lasie 15 lat temu. Strzał z flesza podczas rutynowej modlitwy. Dobrego weekendu.