Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Śmierć z Plutona
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
Operacja Cyclone była jedną z najbardziej znaczących tajnych operacji CIA w czasie zimnej wojny. Rozpoczęła się w 1979 roku i trwała 10 lat. Jej celem było wsparcie afgańskich mudżahedinów walczących przeciwko radzieckiej interwencji wojskowej w Afganistanie. Operacja miała wymiar strategiczny: USA, chcąc powstrzymać ekspansję wpływów ZSRR, postanowiły zaangażować się w konflikt poprzez pośredników, dostarczając broń, pieniądze oraz szkolenie bojownikom islamskim. Była to forma wojny zastępczej (proxy war), w której USA i ZSRR nie walczyły bezpośrednio, ale wspierały przeciwne strony konfliktu. I można by powiedzieć — kosztem innych.
Jednym z głównych architektów tego przedsięwzięcia był Zbigniew Brzeziński, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera. Już przed radziecką inwazją Brzeziński opowiadał się za udzieleniem wsparcia afgańskiej opozycji komunistycznym władzom w Kabulu. Gdy w grudniu 1979 roku ZSRR oficjalnie wkroczył do Afganistanu, Brzeziński zyskał pełne poparcie do realizacji swojej strategii – osłabienia Związku Radzieckiego przez wciągnięcie go w kosztowną, długotrwałą wojnę partyzancką.
Brzeziński był głęboko przekonany, że USA powinny wykorzystać konflikt, by zaszkodzić ZSRR w jego "miękkim podbrzuszu" – regionie Azji Środkowej zamieszkiwanym przez muzułmanów. W 1980 roku udał się z wizytą do Pakistanu, gdzie dosłownie pozował z mudżahedinami i powiedział im: "Wasza sprawa jest naszą sprawą." Uważał, że pomoc dla afgańskiego oporu przyczyni się do podważenia wewnętrznej stabilności radzieckiego imperium. Jego wizja okazała się częściowo trafna – wojna w Afganistanie była dla ZSRR jednym z najbardziej wyniszczających konfliktów, przyczyniając się do jego późniejszego upadku.
Choć Brzeziński nie kierował samą operacją Cyclone (była to akcja od początku do końca realizowana przez CIA), to jego polityczne przywództwo i strategiczna wizja stanowiły fundament dla jej realizacji.
Wczoraj Donald Trump wysłał kilka postów na platformie X przeciwko swojemu doradcy Elonowi Muskowi. I nie łudźcie się, że chodzi o walkę w sprawie taryf czy wyższe sprawy. Chodzi o szantaż lub ujawnienia w aferze rozporkowej.
Za czasów Nixona zapewne Musk zginąłby w wypadku samochodowym pędzącą federalną 65-ką Teslą Roadster, lub znaleziono by go w hotelowym pokoju nie z podbitym prawym okiem, lecz ze strzykawką w przedramieniu. Dziś lecą tweety i nagrania na TikToku.
A u nas guru od statystyki (nareszcie się do czegoś przydaje wiedza tajemna) starają się udowodnić, że krzywa dzwonowa zawiodła. Cóż, w tych czasach nawet statystyka zawodzi. I co? I jak by to powiedział klasyk – i nic.
Byłem naiwny, pisząc kilka miesięcy temu na blogach o Wichrowych Wzgórzach, o tym, jak mgła spowiła świat. To nie mgła – to dym z fajki do haszyszu.
Za kilka godzin lub dni Rosjanie przypuszczą odwet za operację Spiderweb. Polecą rakiety na kolejne miasta zamieszkałe przez cywilów. A prezydent, który miał w 24 godziny zakończyć wojnę, zajmuje się tweetowaniem, aby chronić własne cztery litery.
Gdzie czasy Nixona. Jak tęskno nam do afery kalibru Watergate czy wyższego wykształcenia Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak ja bym chciał, abyśmy się emocjonowali ośmiorniczkami lub zegarkiem Ulysse Nardin. Boże, jak ja bym chciał.
Zdjęcie z Botswany. Zachód słońca. Niewiele już zostało, aby zmrok zapadł nad sawanną.
Bez dedykacji.




