Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Perspektywa
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
Jazda na motocyklu daje kompletnie inną perspektywę. Nie mówię jedynie o tym, że Twoje zmysły odbierają otoczenie inaczej niż w samochodzie czy autokarze. Zapachy pól czy lasów, przez które przejeżdżasz, aromat palonego drewna i asado w miejscowościach czy przydrożnych restauracjach. Potężne góry, jeziora, a nawet lodowce i wodospady. Wszystko jest dostępne. Zatrzymujesz się kiedy i gdzie chcesz. Ściągasz kask i patrzysz.
Świat z tej perspektywy wydaje się żyć wolniej, spokojniej i w rytmie natury. Gdy masz wyznaczony jedynie końcowy punkt trasy i orientacyjną godzinę przyjazdu, możesz doświadczać. A doświadczenie skłania do zadawania pytań.
Jadąc przez Patagonię, w szczególności po stronie argentyńskiej, uwagę przykuwa pewien fakt. Mianowicie ciągnące się kilometrami ogrodzenia. Europejczycy są przyzwyczajeni do tego widoku, ale jednak jest w tym coś szokującego. Co metr czy półtora – drewniany, wysoki na 90 cm palik oraz druciane linki co 30 cm. Ile potrzeba drewna, aby odgrodzić tak wielkie powierzchnie? Ile kilometrów drutu?
Okazuje się, że w 1921 roku wprowadzono kodeks Código Rural, nakazujący właścicielom ogradzanie ich terenów i utrzymywanie ich w dobrym stanie pod rygorem zajęcia przez państwo. Przepisy, które weszły w życie w latach 70. XX wieku, były rujnujące dla mniejszych posiadaczy ziemi. Koszty ogrodzenia często dorównywały całkowitym zyskom z hodowli bydła. Cóż, regulacje zawsze są solą w oku najsłabszych.
Zatrzymanie się w małej, przydrożnej restauracji czy kawiarni to podróż w czasie. Wystrój patagońskich rodzinnych restauracji przypomina drogę, jaką Argentyna i Chile przeszły przez ostatnie sto lat. Kultywowanie tradycji agrarnej, wielka duma z przodków osadników oraz kult ich pracy i zaradności. Osadnicy przybywający na tereny południowe to w większości emigranci, którym państwo dało prawo do ziemi. Oni sami jednak musieli radzić sobie z okiełznaniem natury. Budowali własne maszyny i wprowadzali usprawnienia w hodowli i uprawach. Rodzinne marki, choć nieznane poza lokalną społecznością, są dumą mieszkańców.
Kościoły czy kapliczki stawiane w osadach oraz pomniki historycznych postaci często budzą mieszane uczucia w oczach turysty znającego różne perspektywy historii.
Jedno jest pewne – mieszkańcy Patagonii żyją własnym życiem. Mają własne problemy i są dumni ze swoich korzeni. Galopująca inflacja oraz problemy gospodarcze (w szczególności w Argentynie) są bardzo odczuwalne. W rozmowie z lokalnymi mieszkańcami o ich ocenę sytuacji czuć z jednej strony żal na obecną sytuację, ale i nadzieję na lepsze jutro. I mimo że są odizolowani tysiącami kilometrów od wiadomości, jakimi my w Europie jesteśmy bombardowani codziennie, są świadomi zmian zachodzących w globalnej polityce i gospodarce.
Kiedy słońce chowa się za horyzontem i spada temperatura, Patagonia zmienia się w gwieździstą krainę. Duże odległości od oświetlonych metropolii dają możliwość podziwiania południowego nocnego nieba z Krzyżem Południa jako znakiem orientacyjnym. Co za widok. Co za klimat. Co za doświadczenie.
Zdjęcie wykonane w Chile Chico – Mallín Grande. Czerwień nieba i błękit jeziora. Powiew wiatru i cisza…
Dedykuję wszystkim liderom, którzy tracą perspektywę. Trzeba co jakiś czas spojrzeć na kompas, aby skalibrować się z tym, co rzeczywiście jest istotne.