Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Locus of Control... aby mówić w języku POTUS-a
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
Pewnego styczniowego wieczoru przyleciałem transferem na lotnisko w Monachium z Orlando. Wyluzowany i ubrany w typowe dla Florydy wakacyjne ubiory, dowiedziałem się, że nad Europą przechodzi burza śnieżna. Większość lotów zostaje odwołana. Oczywiste zamieszanie, panika i bieganie w nadziei przebookowania lotu. Oczywiście to "palenie kalorii" nic nie daje. W kolejkach do rezerwacji biletów pojawiają się coraz to nowsze pomysły: wynajem samochodu, pociąg do Szwajcarii itp. Dzwonię do swojej sekretarki, aby coś wymyśliła, ale niestety, mimo wszystkich statusów linii lotniczych i kontaktów w biurach podróży, zawsze znajdzie się ktoś, kto ma wyższy status. Taki już jest ten świat.
Na następny dzień około południa wracam do domu. Zmęczony, ale bezpiecznie. I w sumie, gdybym nie wpadł w panikę i iluzję, że mogę mieć wpływ, to poszedłbym poprzedniego dnia do hotelu, zjadł kolację, wyspał się i może jeszcze jakiś film obejrzał. Ale wewnętrzny duch sprzeciwu kazał mi spalić kilka tysięcy kalorii.
Patrzę, co się dzieje na scenie komentarzy polityków, mediów i wszelkiego rodzaju analityków geopolitycznych i ekonomicznych, i przypomina mi się ten widok z lotniska w Monachium. Spekulacje, analizy robione pod publikę, nawoływanie do sprzeciwu lub poparcia. Panika na giełdzie, przecieki o szansie na zarobienie dobrych pieniędzy, inwestując w kurze fermy (taka propozycja przyszła do mnie wczoraj) oraz geopolityczne spekulacje o III wojnie światowej. Te ostatnie akurat są bardzo niebezpieczne. A co w biznesie? Gruntują się bardzo wiarygodne wymówki, dlaczego nie zostanie dowieziony plan na Q2, Q3. No bo przecież Trump i cła.
Nie twierdzę, że nie robi się niebezpiecznie, zarówno pod względem potencjalnych konfliktów, jak i recesji. Nie twierdzę, że biznes nie odczuje tego zamieszania... ale nie dajmy się zwariować. Na większość spraw nie mamy wpływu. Zajmijmy się więc tymi, na które mamy. Nie ma sensu przejmować się spadkami na giełdzie, jeżeli nawet nie masz na niej akcji.
Julian Rotter wprowadził pojęcie "Locus of Control", czyli zewnętrzne i wewnętrzne przekonanie, że możemy kontrolować swoje życie. I o ile pewne jego elementy na pewno tak, o tyle niezależne od nas jedynie przynoszą niepotrzebny stres i złe decyzje w panice. Stalowi liderzy, którzy potrafią zmotywować siebie i własne zespoły do skupienia się nad rzeczami, na które mają wpływ, są dziś w cenie. Przygotuj się na zmiany, a nie staraj się zaczarować rzeczywistości.
Zdjęcie wykonane w Hawanie na Kubie w 2010 roku. Czyż to nie jest piękna scena?