Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Edukacja w sprawie prostej jest trudna.
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
Powyższe zdanie jest fałszywe. Dzisiaj przypomniano mi, jaki fenomen kryje się za twierdzeniem Gödla. Pamiętam wykłady z logiki (nie były to moje ulubione zajęcia przeszło 30 lat temu). Jakoś miałem problem, aby zrozumieć wszystkie te sprzeczności i logiczne niekonsekwencje. Kto zdawał, ten wie, o czym mówię.
A miejscem spotkania dzisiaj była komisja senacka debatująca o komputerach kwantowych i sztucznej inteligencji. Jak można się domyślać – temat rozległy, skomplikowany i co by nie mówić, trudny do objęcia umysłem. Już dawno nie miałem poczucia, że nie rozumiem ani jednego słowa (ostatnio kilkanaście lat temu, podczas spotkań rządowych w Turcji). We wspomnianej Turcji dyskutowano jakieś zagadnienia cyfryzacji tego jakże pięknego kraju i byłem jedynym obcokrajowcem, więc nie przejęto się tym, że niczego nie kumam. Trudno się im dziwić, że nie silili się na dyskusję np. po angielsku. Po 90 minutach szyja mnie bolała, bo starałem się nie być głupkiem, więc trzymałem twardo betonową postawę – aby się nie uśmiechać i nie kiwać głową z przysłowiowym zrozumieniem. Taki odruch konsultanta.
Dzisiaj było inaczej. Mój ojczysty język. Praktycznie rozumiałem wszystko... poza sensem. I tu muszę być uczciwy – szedłem na to spotkanie z wielką nadzieją, że się czegoś dowiem, że będzie dyskusja i wymiana zdań. Ale klops. Politycy, nauka, biznes. Oj, ta mikstura się nie miesza w tematach trudnych. Sporo ogólników, słusznych tez (zasłyszanych), następnie deklaracje i przechwałki i już prawie złapałem się na haczyk (naiwności) miłej atmosfery... spotkanie się skończyło.
Poza wspomnianym spotkaniem w Turcji mam jeszcze jedną refleksję. To bardzo źle, że tego typu spotkania robione są bez przygotowania debatujących (a może wywoływanych do odpowiedzi). Nie chcę być patetyczny i naiwny równocześnie, ale tego typu spotkania to nie tylko strata czasu, lecz przede wszystkim są one szkodliwe. Politykom dają poczucie spełnienia misji (tick the box), naukowcom – wygłoszenie tez potrzeby finansowania ich pracy (słusznie), działaczom społecznym – poczucie zajętości kalendarza, a biznesu nie dopuszczono do głosu. Ale podkreślano, że wszystkie pomysły muszą być wdrażane i że komercjalizacja to klucz do sukcesu. No ja piernicze.
Wreszcie czas na refleksję. Dużo się ostatnio mówi o tym, że Polska jest uzależniona od zagranicznych dostawców, że mamy własne inicjatywy, ale i tak wolimy kupować od zagranicznych koncernów i że nie ufamy wiedzy naszych naukowców. Mówi się dużo o tym, że nowoczesne technologie słabo się adoptują w naszym kraju. Mówi się, że Polacy chętnie korzystają z nowinek technologicznych (tych za darmo), a biznes (w szczególności spółki Skarbu Państwa) jest oporny na zmianę. Politycy przeznaczają za mało na naukę i inwestycje w rozwój.
Ja w swoim życiu nauczyłem się jednego: trzeba mieć chęć i umieć sprzedać. O rzeczach trudnych trzeba umieć mówić w prosty sposób i poświęcić dostatecznie dużo czasu, aby wyedukować kupującego. A najważniejsze jest potrafić bardzo jednoznacznie i przekonująco powiedzieć: PO CO. Jeżeli tego nie zrobimy – nie sprzedamy nic. A potem, pod naporem konkurencji, presji środowiska, kupowane są rzeczy nie dlatego, że znamy odpowiedź PO CO, lecz dlatego, że „tak wypada”. A to „po co” musi być konkretne. Na tyle konkretne, aby można było wyliczyć korzyść.
PO CO nasz kraj ma inwestować w AI zamiast dosypać do socjalu? PO CO mamy zwiększyć środki na badania nad komputerami kwantowymi, a nie przeznaczyć tych środków na nowe rodzaje nawozów czy pestycydów? PO CO wspomagać biznes ulgami podatkowymi, zamiast wykorzystać podatki na kupowanie złota do skarbców w Londynie? A może powinniśmy zmobilizować doświadczonych ludzi, aby zastąpili zawodowych polityków i przywrócili merytokrację?
Zdjęcie z RPA. Każdy ma swoją falę. Na morzu panuje pewien porządek. Tego nam trzeba u rządzących tym krajem.
Dedykuję politykom.




