Story of one picture
Each story is complemented with photographs, which are worth a thousand words.
Enjoy reading and hearing

Czy warto być kreatorem?
by Aleksander Poniewierski, APConsulting
7 sierpnia 1920 na okładce amerykańskiego *Forbesa* pojawił się Thomas Edison, największy wynalazca wszech czasów. Podobnie jak Leonardo da Vinci - człowiek renesansu, Edison wzbudzał wiele kontrowersji. Współcześni mu zarzucali liczne plagiaty i kradzieże pomysłów. Niewątpliwie jego aparat, czy może lepiej środowisko zapewniające mu własność patentów, było wyjątkowo sprawne. W tym artykule zatytułowanym "najbardziej zapracowany człowiek świata" zapytano go, dlaczego tak ciężko pracuje, on odpowiedział: "Stymuluję ludzi do pracy, myślenia i robienia rzeczy zmierzających do osiągnięcia postępu na świecie".
Wyścig AI, którego jesteśmy świadkami, comiesięczne anonsy nowości od OpenAI, Google, Nvidia, Microsoftu oraz setki, a może i tysiące mniejszych firm ogłaszających swoje rozwiązania oparte na AI, jest zdumiewający. Dzięki internetowym kanałom komunikacyjnym relacje z konferencji prasowych trafiają do miliardów ludzi. Kopie najciekawszych wycinków są wyświetlane na YouTube czy TikToku i zbierają miliony reakcji. Dziennikarze i komentatorzy prześcigają się w zachwalaniu nowych tworów, mimo że nie różnią się one specjalnie od poprzedników ogłoszonych 2 dni wcześnej. Dziś wystarczy coś zapowiedzieć, niekoniecznie zrealizować, aby osiągnąć sukces i aby wszyscy o tym mówili, mimo że nie istnieje.
Wyobraźnia milionów i gąszcz komunikatów sprawia, że jesteśmy przekonani o istnieniu rozwiązań, które jedynie były zapowiadane - efekt Mandeli, zbiorowej nieprawdziwej pamięci.
Edison obwieścił światu, że pracuje nad maszyną do komunikacji z kosmitami. Nigdy jej nie zbudował (oczywiście), ale przypisywano mu kontakty z kosmitami i czerpanie wiedzy o technologii właśnie z tego źródła.
Wkroczyliśmy na grząski grunt faktu i fikcji, marzeń i rzeczywistości, które tak silnie się mieszają, że szary zjadacz chleba nie jest w stanie dokonać racjonalnej oceny. Komunikaty prasowe lub wypowiedzi w stylu: rząd USA chce przeznaczyć 200 miliardów na rozwój AI, czy gospodarka Niemiec chce zainwestować 100 miliardów na nowoczesne technologie, nie tylko nikogo nie dziwią, ale i wydają się bardzo wiarygodne. Oczywiście, najistotniejsze jest słowo CHCE. No bo kto to będzie weryfikował – a brzmi dobrze.
Dziś w modzie jest być kreatorem, liderem postępu. Nie jest w modzie wysyłanie komunikatów o sprawach doczesnych, w których technologia rzeczywiście mogłaby pomóc. Firmy wstydzą się powiedzieć, przesadziliśmy z zatrudnieniem, musimy je zredukować, więc wysyłają komunikat: redukcja zatrudnienia jest następstwem postępu technologicznego (mimo że wcale tak nie jest), a my obywatele przyjmujemy to ze spokojem i zrozumieniem.
Czy opłaca się więc być kreatorem? Zapewne tak, ale nie we wszystkich przypadkach. Zapewne pogoń za modą jest opłacalna, ale czy skuteczna? Coraz częściej pojawiają się pytania, jaki jest koszt tego postępu, np. w sferze zużycia energii. Koniec końców wszystko sprowadza się do pieniędzy i dopóki będzie się to opłacało, będzie się działo.
Zdjęcie wykonane w Obserwatorium Kecka (Hawaje, USA) na szczycie góry Mauna Kea, która jest największą górą na świecie, licząc od skorupy ziemi. Jedno z ostatnich dużych obserwatoriów astronomicznych zbudowane w 1993 roku. Wschód lub zachód słońca ponad chmurami jest zapierającym dech w piersiach widokiem.
Dedykuję je racjonalnym kreatorom. Tym, którzy rozwiązują problemy i tworzą postęp, nie zaś surfują na falach hype’u.
